Najnowsze komentarze
1995radzio do: po co to wszystko
motocykle to cos pieknego ja zacze...
"Kap, kap płyną łzy" - pewnie nies...
Zawsze uważam, że ciężko komentowa...
Opamiętany do: Było minęło...
Ja nie rozumiem... szczycisz się, ...
Ja to już nie nadążam za Tobą, ile...
Więcej komentarzy
Moje miejsca
<brak wpisów>

09.11.2010 20:45

nie ma to jak motorynka

Kontynuując opowieść o moich początkach z motocyklami, nie mogę zapomnieć o dwóch epizodach. Jeden z nich tyczy się motorynki mojego stryja, a drugi kumpla Bandita 600. Ale pokolei.

Tak więc historie z motorynką przeżyłem jakieś 7 lat temu, w wieku 16-17 lat. Pojechałem w odwiedziny do stryja, który jak się okazało kilka dni wcześniej kupił motorynkę, a tego dnia właśnie miał przyjechać nowy klient i miała zostać sprzedana. Więc była to jedyna okazja aby dosiąść ją i odbyć chociażby krótką jazdę. Nie czekając zbyt długo na pozwoleństwo stryja wsiadłem na nią i odpaliłem. Dźwięku jaki wtedy wydała nie bardzo pamiętam, ale wrażenia jakie mi dostarczyła nie zapomnę nigdy. Byłem tak podjarany, że miałem problemy z wrzuceniem pierwszego biegu, ale po dłuższej chwili się udało, maneta odkręcona, puszczam sprzęgło i jade, i nawet nie zgasła :D. Po kilku metrach gdy nabrałem prędkości próbuje wrzucic dwójke, ale niestety nie idzie. Mój uśmiech na twarzy, radość w sercu oraz jakieś dziwne podniecenie sprawiło że miałem problemy zmienic bieg :D. Na całe szczęście udało mi się oddać zabaweczke w jednym kawałku. Po tej kilkunastometrowej przejażdżce cały kolejny dzień na mojej twarzy gościł ogromny uśmiech:D.
Jak się później okazało gość który po nią przyjechał kupił ją. Ja natomiast przeżyłem z nią swój pierwszy raz, jako kierowca:D.

Na to co wtedy doświadczyłem czekałem kilka kolejnych lat. Do czasu aż kumpel kupił Bandite 600. Było to ok 3-4 lat temu. Niestety nie pozwolił mi jej dosiąść jako kierowca, lecz  jako pasażer tylko, ale wszystkie te uczucia wróciły. Moment, kiedy patrząc w ziemie widzisz jak linia przerywana staje się ciągłą sprawił, że chęć posiadania wzrosła jeszcze bardziej. Fakt, że przejażdżka trwała zaledwie kilka minut nie przeszkodził mi w tym, żeby cieszyć się tym kilka kolejnych dni i niezapomnieć tego az do tej pory i podejrzewam że nigdy tego nie zapomne. Tak samo jak nie zapomnę pierwszej przejażdżki na motorynce.

Tak więc, jeżeli naprawde kochasz motocykle, to naprawde małe znaczenie ma czym jeździsz, czy to 125, czy R1, czy Intruder 1800, ważne byś nie robił z siebie idioty i szanował innych użytkowników drogi.
Komentarze : 6
2011-01-09 23:33:07 flying Pole

Kamil>> ja wiem, Ty zawodowy RAJDER jestes ;]

2010-11-10 20:15:33 akbercik

"...ważne byś nie robił z siebie idioty i szanował innych użytkowników drogi." - ręką i nogą się podpiszę. To jedno z najlepszych zdań jakie czytałem na riderblogach - krótko, na temat i zupełnie się z tym zgadzam. Szacun

2010-11-10 08:18:22 Prosiaq

nie ! pierwsze sprzęty powinny być właśnie takie jakie podobają się właścicielowi a nie takie jak Ty uważasz za stosowne...

2010-11-10 07:37:18 Michaliński

Każdy ma jakieś początki, ale wspólnym mianownikiem tego jest to, że i tak wszyscy potem dosiadamy swoich wymarzonych jednośladów! ;) Fajny wpis, skrobaj dalej! Pozdrawiam! :)

2010-11-10 06:56:45 Kamil

Hahaha jaki AMATOR!! :D Ja zaczynałem od poważnego sprzętu jakim było ś.p OGAR 200 :D były takie chwile że moc mnie przerastała ale zawsze wychodziłem z tego cało :D

2010-11-09 22:01:56 Lysy1995

Ahh motorynka.... Nie zapomnę tego sprzętu do końca życia.... w pierwszy dzien od wyrywania na "gume" straciłem klamkę od sprzęgła, a po miesięcznym już wojakowaniu rama pękła i silnik odpadł... ale cóż, zespawało sie... i sie jezdziło.... byłem jej 4 właścicielem a podobno ma już ósmego ;) niech sie inni cieszą... ale pierwsze sprzęty powinny być właśnie takie!! :)

  • Dodaj komentarz