10.04.2011 02:47
kwietniowy wieczór
Kwietniowy wieczór, właściwie już noc, dokłądnie 1.06, postanowiłem dodać kolejny wpis.
Jest sobota, pracę zacżąłem ok 9 rano, wróciłem do domu
krótko przed 20. Znajomy, a właściwie bardzo dobry
kumpel, odezwał się na gg, żebym wleciał do niego bo "najlepsza z
dam" czeka na mnie u niego. Odpowiedziałem, że nie prędzej niż za
godzine będe gotów, odpisał, żę do tego czasu pięknie się
schłodzi.
Tak więc trzeba dotrzymać słowa i odwiedzić
znajomych.
Czas w ich gronie minął, jak zawsze
niesłychanie szybko i sympatycznie. Po powrocie do domu z
niepełnoletnią (czyt. 200 ml) koleżanką wróciłem do domu i
wprowadzam w życie to o czym myślałem od kilku, a właściwie
kilkunastu dni, mianowicie krótką relację z urlopu w
Polsce.
Wyleciałem z Duplina w czwartek ok 17,
już na lotnisku było widać które kobietki lecą w tym samym
kierunku (polki naprawdę wyróżniają się w tłumie). Po
lądowaniu w Pyrzowicach, 30 km od Katowic, do miasta dostałem się
autobusem. Kiedy wysiadłem na dworcu, było widać że na 100
procent wylądowałem w Polsce. Taryfiarze cwaniaczki, jednemu
niestety dałem się porobić (oby Ci się przydały te pieniądze,
nieuczciwie zarobione na mnie pospolita mendo, szmato obłudna.
śmieciu idący na łatwizne... mógłbym tu jeszcze wrzucać
kilka dobrych linijek, ale nei ma to sensu, nie jest to miejsce
ani czas odpowiedni). Na dworcu znalazłem się ok 21.30, więc
odwiedziłem jeszcze mamę znajomego, dla której miałem małą
przesyłke. Wróciłem od niej, ok 23.30, do pociągu do
Poznania została mi jeszcze godzina, przeczekałem ją na dworcu,
obserwując nocne życie w miejscu publicznym dużego miasta.
Zaledwie kilka minut po powrocie na stację pkp podszedł do mnie
jakiś prawdopodobnie bezdomny pijak prosząc o jakieś drobne.
Gdy zmieniłem miejsce z hali dworca głównego na peron, spotkałem kilku studentów obcokrajowców, a zaledwie kilka mnut później, na peron wtoczył się ( bo trudno byłoby to nazwać wejściem) koleś ok 35 lat z teczką na ramienu. Usiadł, a właściwie upadł na ławki wtaczjąc się później do tego samego pociągu co ja.
W miejscowości w której mieszkam znalazłem się dopiero o 8.30, tak, więc całą cholerną noc spędziłęm w pociągu.
Piątkowa noc minęła jak każdy pierwszy dzień urlopu, w gronie
znajomych oraz procentów. Sobota natomiast dużo
batdziej spokojnie. Moi rodzice obchodzili rocznice ślubu.
Zaprosili więc swoje rodzeńśtwo i w skromnym gronie wypiliśmy
kilkukrotnie ich zdrowie, życząc kolejnych lat w szczęśliwym
pożyciu małżeńśkim.
Co do reszty tej historii dopowiem później albowiem, pod wpływem wyobraźni pobudzonej wczorajszą jazdą oraz dzisiejszymi procentami nabieram nieco innej weny:)
Archiwum
Kategorie
- Ekstremalnie (8)
- Emigranci (1)
- Na wesoło (656)
- O moim motocyklu (1)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (10)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)